Eeee, już w scenie na cmentarzu czułem, że tak sie to nie może skończyć... Scena z nożyczkami była zaskakująca, ale wtedy poczułem, że szkoda mi Pana Brooksa.... Generalnie dobra gra Kevina Costnera i oczywiście nie można zapomnieć o roli którą grał William Hurt - miodzio!!! Na zakończenie powiem "mniaaam" :D
Zakończenie jest odpowiednie, gdyby Pan Brooks zginął to byłaby podłość.
Zabić bohatera po tym jak wyszedł z nałogu - to demoralizujące.
A pozatym był dobrym strategiem, sympatycznym człowiekiem i porządnym obywatelem...
zgadzam się, strateg pierwszorzędny, boski duet dobrej i złej osobowości.
Nawet jeśli Brooks przestanie zabijać i poświeci sie odtwarzaniu chińskiej ceramiki to wciąż musi uważać na córkę, a może tą paranoje podsuwa mu Marshall...