Jeśli ktoś twierdzi, że "Brockback Mountain" jest filmem o gejach, to znaczy, że widzi tylko pierwszą warstwę jaką jest fabuła. BM to jedna wielka metafora strachu, strachu przed życiem zgodnie z własnymi przekonaniami, choćby to miało się wiązać ze społecznym ostracyzmem. To film o wierności sobie i dokonywaniu własnych wyborów, które niekoniecznie muszą się spotkać z akceptacją otoczenia. To film przejmujący do szpiku kości, bo mówiący o tym, iż często jesteśmy tchórzami i konformistami, bo boimy się być sobą w obawie "co inni powiedzą". Zawsze chwyta mnie za gardło.... Polecam!