Kapitan Stanley próbuje uporać się ze psychopatycznymi zbirami, składając propozycje nie do odrzucenia jednemu z braci Burns. Prosta fabuła bez żadnych twistów, głupot. Historia jest prowadzona powoli, czasem może nawet zbyt wolno. Jednak gdy film momentami zaczyna przynudzać twórcy serwują prawdziwy wstrząs w postaci brutalnych, mocnych scen.
Brud (muchy), przemoc wylewa się z ekranu. Piękne krajobrazy, kontrastują z brutalnym światem ludzi. Rozmowa o teorii Darwina (miedzy Pearcem a Hurtem), wg mnie idealnie podsumowuje to jakimi zwierzętami są ludzie. Zbrodnie na rdzennych mieszkańcach, morderstwa rodzin, gwałty itd. Prawdziwy dziki zachód (australijski).
Brutalne mocne kino, opowiedziane w bardzo wolnym tempie, trochę poetycko, nostalgicznie . Jest coś w tym filmie filozoficznego, cholernie dobry.
8/10
PS. Zakończenie wg mnie świetne o wiele lepsze niż w „Gangsterze” ( dla tych co nie wiedza, film nakręciły te same osoby )