Mam często problem z kinem azjatyckim bo napotykam na barierę kulturową, która dla mnie jest trudna do przebicia. Patrzę na ten film jak na ładne rybki w akwarium i nawet mi się to podoba, narracja jest super, postacie napisane dobrze, jest konsekwentnie realizowany pomysł na zdjęcia, jest humor, nawet fajnie, że czarny. Ale w warstwie znaczeniowej dowiaduję się rzeczy, które już wiem, a emocje zasadniczo mi nie towarzyszą. Jak zresztą miałyby skoro historia jest z założenia absurdalna i groteskowa. Z drugiej strony wiem, że gdyby europejski (a niedajboże polski) reżyser wpadł na pomysł, żeby przełomową dla fabuły i losów bohaterów scenę spuentować obrazem tryskającego z kanalizacji g. to byśmy mieli do niego pretensję o banalną metaforę. A tu nie mamy? Film mi się podobał, jestem zadowolony, że go widziałem, ale posądzenia o genialność idą jak dla mnie stanowczo za daleko.
"...Z drugiej strony wiem, że gdyby europejski (a niedajboże polski) reżyser wpadł na pomysł, żeby przełomową dla fabuły i losów bohaterów scenę spuentować obrazem tryskającego z kanalizacji g. to byśmy mieli do niego pretensję o banalną metaforę..."
Smarzowski w "Weselu" tak zrobił i chyba większość widzów była zachwycona.
Też mam problem z kinem dalekowschodnim, ale nie przez barierę kulturową, bo ta wcale nie jest aż tak odległa, ale emocjonalno-językową. Większość filmu fascynował mnie język i sposób mówienia, zwłaszcza miałczenie tej siostry. Pomysłu nie uważam z konsekwentnie realizowanego. Początkowo film skojarzył mi z kinem czeskim, ale tam właśnie utrzymywana jest konsekwencja do końca, tutaj wszystko się rozsypuje. Faktycznie niczego specjalnego się nie dowiaduję, po za tym chyba, że Życie w Korei nie różni się specjalnie od tego co znamy z zachodnich filmów.
Również nie ogarniam szczególnie tego ich humoru gra aktorska też taka dziwna nie wiadomo czy się śmiać czy płakać zapewne gdyby był to film nakręcony w europie ocenił bym dość dobrze ale tak to kompletnie mi nie podszedł
Mam nadzieję, że z czasem przekonasz się do kina azjatyckiego :) Polecam pójść krok dalej i obejrzeć"szczęście rodziny Katakuri",prawdziwą jazdę bez trzymanki-z Japonii, też o specyficznej rodzince. Z koreańskich na pewno warto zobaczyć Wiedźmę, Opowieść o dwóch siostrach, Ujrzałem diabła...wg mnie lepsze od Parasite,mimo, że jest to oczywiście bardzo dobry film.
Mam podobny problem z odbiorem kina azjatyckiego. W "Parasite" jest i tak nieźle. Dosyć wyraźny jest ojciec tej plebejskiej rodzinki i jego córka. Zastanawiam się, czy to ma związek z rozwojem aktorstwa dalekowschodniego, czy raczej wynika z polaryzacji świata i kultur ? Widać tu już duże podobieństwa emocji z Europą. Przy różnorodności obyczajowej podtrzymuje mnie wątek tych damskich majtek z taksówki, które okazują się fetyszem zamożnej pary. U nas to by chyba nie przeszło nawet w ramach żartu ;)
Film aspirowałby nawet do grona kultowych, gdyby nie ta manga na imieninach w ogrodzie. Na plus za to bardzo ciekawy zwrot akcji w stylu Sklepu "Zedd'a" z Pulp Fiction w podziemiach willi.
Ocenę swą trochę zawyżam, ale z czarnego azjatyckiego humoru i tak wolę "Godzilla Vs Hedora" ;)